Główny bohater to typowy amerykański yuppie, który nie myśli że nie ma żadnych obywatelskich obowiązków i wujek Sam skądś mu wszystko da. Na swoje nieszczęście nie dostaje się do collegu i postanawia zaciągnąć się do wojska. Tutaj jest oczywiście musztra, ale po wysyłce do Iraku cały czas sitzkrieg, ale po powrocie i tak pewnie będzie wciskał jak to walczył za kraj. Amerykańskie rozumienie "patriotyzmu" chyba zawsze będzie mi obce.