Wielkie rozczarowanie

Mówiąc najkrócej, film jest według mnie zbyt przeciętny jak na taką ciekawą tematykę, a wręcz nudny. Reżyser Sam Mendes miał interesujący pomysł, którego niestety nie wyraził w żaden sposób, a
Mówiąc najkrócej, film jest według mnie zbyt przeciętny jak na taką ciekawą tematykę, a wręcz nudny. Reżyser Sam Mendes miał interesujący pomysł, którego niestety nie wyraził w żaden sposób, a winny temu jest (moim zdaniem) bardzo słaby scenariusz (podejrzewam, że sama książka A. Swofforda, na której się opiera, do wybitnych też nie należy). Po pierwsze, bohaterowie filmu są nieznośnie płascy, jednowymiarowi, żaden z nich nie wyróżnia się indywidualnymi cechami świadczącymi o jakiejś osobowości, charyzmie. Być może był to celowy zamysł twórcy, zlewającego ich w jedną posłuszną masę, co miało ukazać mechanizm szkolenia marines niszczący jednostkowość i indywidualność. Ale film ma też inne wady. Główny bohater Swoff (Jake Gyllenhaal) początkowo ukazany jest jako inteligentny człowiek (L'etranger Camusa w jego rękach ma rozwiać wątpliwości widza), zaś w dalszej części filmu nagle zaczyna zachowywać się jak otępiały idiota, co pewien czas doznając przebłysków głębszej refleksji. Domyślamy się, że jest to efekt ogłupiającego systemu szkolenia oraz warunki, w jakich znajdują się żołnierze. Niestety... reżyser nie wysilił się, aby pokazać transformację Swoffa, stąd wypada on mocno nieautentycznie, a momentami - pretensjonalnie. Poza tym niektóre sceny wydają się nie mieć żadnego uzasadnienia, jak gdyby znalazły się w filmie przez przypadek. Znowu musimy domyślać się, dlaczego np. Swoff w czasie ostrzału nie chce wskoczyć do okopu, lecz "kontempluje" kanonadę; skąd nagle na pustyni znalazły się wysadzone i spalone samochody itp. A teraz dwa największe zastrzeżenia. Moim zdaniem filmowi brak dramaturgii: nie odczuwałem tragedii wojny, a jeżeli ci mężczyźni postawieni w obliczu śmierci przeżywali jakiś dramat, to nie był on w filmie widoczny (nie licząc smutnych min żołnierzy wracających na końcu autobusem, witanych przez weterana wojny w Wietnamie). Absurdalność wojny została spłycona do głupkowatego zachowania się marines czekających na rozkazy oraz wielce wymownej sentencji "witamy w bagnie". Film nie skłonił mnie do żadnych przemyśleń, nie przekazał głębszej idei, nie został po nim we mnie żaden ślad ani niepokój. Być może wymagam zbyt wiele, porównując go w pamięci do takich dzieł jak "Czas Apokalipsy", "Łowca jeleni" czy według mnie najgenialniejszych "Ścieżek chwały", ale co tam... wybredny jestem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Każda wojna jest inna. Każda jest taka sama". To zdanie pada w filmie, który jest swoistym reportażem z... czytaj więcej
Być Marines to marzenie chyba każdego małego chłopca w Stanach. Podobnym powodzeniem cieszyli się u nas... czytaj więcej
Filmy o tematyce wojennej zazwyczaj wyglądają tak samo: reżyserzy i panowie od efektów specjalnych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones